Archiwum 16 listopada 2002


lis 16 2002 weekend mię nie cieszy, czyli zamieniam...
Komentarze: 0

No i nadeszła kolejna arcyciekawa sobota. Zamiast cieszyć się weekendem, ja znowu marudzę i szczerze mówiąc, najchętniej bym w ogóle nie wstawała z łóżeczka. Nie, to chyba jednak nie jest wina mojej leniwej natury, ale jakieś takie przytłoczenie otaczającymi mnie sprawami. Zmęczenie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz spałam te minimalne osiem godzin. Mój przeciętny dzień kończy się bowiem około 1:00 w nocy, a zaczyna pobudką o porze conajmniej nieprzyzwoitej, bo o 6:30. Jestem więc zmuszona nadrabiać ten deficyt w śnie w ciągu dnia. Później brak mi czasu np. na lekcje i błędne koło się zamyka... _-_ *wyraz kompletnej rezygnacji*

A powinnam się cieszyć i wmawiać wszystkim z radosnym uśmiechem na gębie, że życie i tak jest piękne, jak to czyniłam kiedyś... Przecież wszystko układa się po mojej myśli, jest dobrze. Chyba byłabym doskonałym materiałem na stoika. Obojętność na wszystko, nie śmiać się, nie płakać... Ale cóż się takiego wydarzyło?
1) Zmieniłam grupę na angolu.. to był dobry wybór, mimo że dosyć się zżyłam z poprzednimi "classmates" ;-) Teraz jednak mamy nieco wyższy poziom, co mnie lepiej motywuje do nauki, a poza tym jestem najmłodsza (wtedy zaś byłam najstarsza), co również ma swoje plusy... buahaha
2) Mam z kim iść na 100dniówkę... :-) Tak, to jest ostatnio temat główny w społeczności klas czwartych. Od pamiętnego incydentu z panem R. i wyzwania go od świń, strasznie mnie ten fakt wkurzał (i mean 100dniówka, bo z tym, że wyszła w końcu na jaw prawdziwa natura owej marnej namiastki mężczyzny, pogodziłam się jush dawno). Potem zaczął smucić, aż wreszcie obrażona na cały świat płci brzydkiej, stwierdziłam, że sama nigdzie nie idę wobec tego. I nie wiem czemu zaświtał mi do głowy dopiero kilka dni temu pomysł, żeby zaprosić mojego przyjaciela.. Zgodził się, co wzbudziło we mnie radość dosyć niepotykaną (postawa stoika towarzysząca mi od x czasu).
3) Mam teraz wolny pokój, bo siostra wybyła na imprezę. MetallicA więc grzmi z głośników, a ja korzystam z chwilowego spokoju od jej osoby... I tak powinno być!

A poza tym chyba jestem straszną egoistką... Do takiego wniosku doszłam jakiś czas temu po kolejnych głębokich przemyśleniach (wiem wiem, zdecydowanie ZA DUŻO myślę :-P ).. Lubię być bowiem w centrum zainteresowania, lubię być podziwiana, lubię zachwycone spojrzenia skierowane na moją osobę.. ;-) Nie znoszę natomiast gdy ktoś mnie zbywa, nie poświęca mi należytej uwagi. To mnie wyprowadza z równowagi i powoduje serię uszypliwych uwag z mojej strony.. Nie zawsze oczywiście, bo potrafię milczeć i totalnie się poświęcić dla drugiego człowieka kosztem własnych interesów, ale w większości wypadków.. A więc egoizm czy nie wiem, zwykła potrzeba akceptacji?...

I na tym zakończę dzisiejsze rozważania.. ;-) Amen...

pogromczyni_smokuff : :